 |
|
 |
|
Autor |
Wiadomość |
meloman
Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczytno
|
Wysłany:
Nie 19:16, 02 Wrz 2007 |
 |
Marillion, Klub Stodoła, Warszawa 22.05.2007
Dzień zapowiadał się bardzo upalnie, od rana żar lał się z nieba. Postanowiłem już dawno, że na koncert Marillionu pojadę autobusem. Trochę obawiam się samotnych powrotów samochodem w środku nocy ze względu na możliwość przyśnięcia za kierownicą. Niestety w autobusie do Warszawy klimatyzacja nie działała, ale podróż w tej saunie zniosłem nadspodziewanie dobrze. Pod klubem byłem przed 19-tą i już można było wejść do środka. Również odczuwało się tu klimat mocno tropikalny. Przy stoisku handlowym tym razem nie oparłem się pokusie i nabyłem bardzo twarzową, bo jasno niebieską koszulkę z logo zespołu Marillion. Jak zwykle udało mnie się zająć miejsce tuż przy scenie pośrodku- zdjęcia będą świetne i oczywiście były. Rozpoczęli o 20.15 czyli z akademickim poślizgiem ale o tym nikt nie będzie pamiętał w kontekście tego co można było usłyszeć i zobaczyć. Pierwszego utworu niestety nie znałem i byłem w zasadzie trochę nim zaskoczony a nie był wcale zły. Jak się okazało pochodził on z nielubianej przeze mnie płyty wydanej w początkach lat dziewięćdziesiątych . Następny to See It Like A Baby czyli najbardziej przebojowy kawałek z najnowszego albumu Somewhere Else promowanego właśnie na tej trasie koncertowej. Poczułem się już bardziej swojsko. Mimo panującego gorąca w klubie, gitarzyści oraz wokalista wyszli na scenę w pełnym „umundurowaniu” to znaczy Rothery w garniturze ale bez krawata i tak został do końca(jak on to wytrzymał), Trewavas w marynarce, którą zdjął dopiero na bisach a Hogarth w marynarce, kamizelce i jak zwykle w jego przypadku koncert zakończył w koszuli oraz oczywiście w spodniach jak by ktoś miał jakieś wątpliwości. Kelly w białym t-shircie a Mosleya w ogóle nie było widać zza zestawu perkusyjnego.
No ale do rzeczy, co grali dalej? W dalszej części koncertu propozycje nowe przeplatały się ze znanymi już z poprzednich koncertów i płyt. Zagrali jeszcze cztery z nowej płyty. Wśród nich tytułowy, który wypadł wyśmienicie. Jeszcze długo po koncercie w myślach słyszałem charakterystyczne przejścia gitary oraz śpiew wokalisty: Everyone I love lives somwhere else/ and I have time to look at myself/ look at myself/ look at myself. Poza tym Hogarth w pewnym momencie korzysta z megafonu i tak również było na koncercie, co sprawiło niecodzienne wrażenie. Pozostałe to: The Wound: podzielony wyraźnie na dwie różnie muzycznie części, The Last Century For Man : z niemalże bluesową gitarą oraz Voice From The Past: bardzo nostalgicznie brzmiący. Jakoś długo wczuwałem się w atmosferę koncertu, może ze względu na temperaturę bo dopiero mniej więcej od utworu nr 7 czyli od starego dobrego Afraid of Sunlight zacząłem wyczuwać coś na kształt magii przekazywanej poprzez muzykę. Wielkim zaskoczeniem na plus był epicki prawie dwudziesto minutowy Ocean Cloud, podczas słuchania którego wyraźnie odczuwaliśmy morskie klimaty. Była w nim dramaturgia i wszystko zmieniało się tu jak pogoda na morzu. Mieliśmy również świetlny efekt latarni morskiej. Nie sądziłem że grupa gra to na koncertach tym większa była niespodzianka. Ale to był utwór nr 14. Przed nim między innymi bardzo przebojowy i rytmiczny You`re Gone a także wielce romantycznie brzmiący Fantastic Place i szczególnie godna podkreślenia inna wersja zazwyczaj granego na bisy Cover My Eyes tym razem w wersji niemalże akustycznej bo w zasadzie było to solo Hogartha , który śpiewał i grał na klawiszach.
Trzeba stwierdzić, że muzycy dobrze czuli się na scenie. Nawet trochę się powygłupiali- kiedy to Steve wokalista w pewnym momencie trącił Petera basistę ręką pod bok, a ten gonił za nim chcąc oddać mu gryfem swojej gitary. Na szczęście mu się nie udało bo nie wiadomo jakie by były dalsze losy tego występu. Ostatni numer przed bisami to dynamiczny Between You And Me. W trakcie jego trwania na scenie i na widowni fruwały wielkie balony i wszyscy zarówno muzycy jak i publiczność z pasją zaczęli je przebijać na wszystkie możliwe sposoby. Na bis zespół wybrał Neverland, który został wykonany w powalający sposób- inaczej go odebrać nie można.. Natomiast bis numer dwa to uroczy jeden z najstarszych tego wieczoru Easter, który doskonale przypieczętował widowisko. Koncert trwał dwie godziny i piętnaście minut, usłyszeliśmy w sumie 19 utworów. Nagłośnienie bez zarzutu. Światła skromne ale sugestywne. Nie było zbytniego kontaktu zespołu z publicznością oprócz kilkunastu rzuconych przez wokalistę słów, ale w sumie nie ma się co dziwić zważywszy na panujący upał na sali. Artyści większość energii skupili na muzyce. Tak więc po raz kolejny byłem świadkiem profesjonalnego , pięknego i miejscami wzruszającego przedstawienia( ach ta gitara w połączeniu z głosem). Występy zespołów tej klasy mają do siebie to, że każdy z nich jest inny i niepowtarzalny i zawsze wnoszą coś czego nigdy się nie spodziewamy. Na tym właśnie polega między innymi przemawiająca przez nie magiczność. Aby zejść jednak z obłoków na ziemię muszę z korespondencyjną dokładnością nadmienić, że następnego dnia w autobusie relacji międzymiastowej, którym wracałem do domu – klimatyzacja działała, no i …bardzo dobrze.
Bogdan „Meloman” Zaręba
Dokładna setlista koncetu:
1.Splintering Heart
2.See It Like a Baby
3.You re Gone
4.The Last Century For Man
5.The Wound
6.Waiting To Happen
7.Afraid Of Sunlight
8.The Release
9.Cover My Eyes
10.A Voice From The Past.
11.Fantastic Places
12.Sommewhere Else
13.Marbles III
14.Ocean Cloud
15.Man Of Thousand Faces
16.Three Minute Boy
17.Between You and Me
18 Neverland
19.Easter |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
|
 |
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|
 |
|
 |
|